→ Zawody: Aktualnie zawieszone
→ Postać miesiąca: Aktualnie zawieszone

wtorek, 9 lutego 2021

Ostatnie pożegnanie

 Dzień dobry,

Klub jeździecki Epona zostaje zamknięty ze względu na słabą sytuację finansową powstałą w wyniku pandemii SARS-CoV-2 i wprowadzonych z tego powodu obostrzeń. Najlepszy, jedyny i uniwersalny - tak określany był nie tylko w nagłówkach reklam. Jest Nam niesamowicie przykro ze względu na zaistniały incydent. Ten ośrodek to miejsce, gdzie zawiązało się wiele przyjaźni, gdzie wiele osób stało się jeźdźcami, gdzie konie były najlepszymi przyjaciółmi człowieka. Dziękujemy za tę niezwykłą przygodę i mamy nadzieję, że każdemu z Was uda się kiedyś wrócić do normalności.

-Zarząd KJE

Ten post oficjalnie kończy przygodę naszych postaci - zamknięcie bloga jest skutkiem braku zainteresowania ze strony będących, a także tych potencjalnych członków. Od tego momentu nie przyjmujemy już żadnych opowiadań ani formularzy. To krótkie i treściwe pożegnanie, być może zbyt formalne. Nieprzyjemne jest zamykanie rozdziału, który jeszcze nawet się nie rozkręcił, a pozostawił za sobą jedynie niespełnione nadzieje i plany. Niestety - nawet najmniejsze dzieci umierają. Dziękujemy wszystkim za zaangażowanie.


niedziela, 29 listopada 2020

Pobudka ze snu letniego

Witamy was w tę piękną niedzielę. Dawno się nie widzieliśmy, czyż nie? Po pewnych zmianach oraz z nową energią wracamy do was, by ożywić to miejsce! Najpierw podsumujmy główne zmiany, by na końcu przejść do czegoś na osłodę dla naszych wytrwałych członków :)

  • Pierwsza i najważniejsza zmiana zaszła w składzie administracji, do której od dzisiaj nie należy już Łowca Much, znana inaczej jako Owca. Wciąż można spotkać ją na naszym serwerze na honorowym miejscu głównej pomysłodawczyni bloga, jednak nie będzie już ingerowała w życie bloga. Miejmy nadzieję, że jeszcze kiedyś do nas powróci, a na razie będzie służyć dobrą radą.
  • Oczywistą zmianą jest nowa szata graficzna. Miejmy nadzieję, że ten zimowy motyw pozwoli wam poczuć atmosferę zbliżających się świąt i rozbudzi zapał do pracy!
  • Jak mogliście już zauważyć, zawieszone zostały wybory na postać miesiąca oraz zawody. Z powodu sytuacji na świecie postanowiłyśmy zmniejszyć ilość obowiązków administracji, by zachować energię na inne działania, takie jak eventy. Oczywiście zawieszenie nie oznacza całkowitego zamknięcia, gdy uznamy to za odpowiednie, obie aktywności powrócą, choć zapewne w lekko zmienionej formie.
  • Zrezygnowaliśmy z minimum opowiadań do napisania. Uważamy, że widmo straty punktów jest ostatnim, czego teraz ktokolwiek potrzebuje. Pisanie ma w końcu być frajdą i oderwaniem od obowiązków, a nie kolejnym stresorem, prawda? Z tego też powodu nie będą odbywały się regularne czystki, a każdy przypadek będzie indywidualnie rozpatrywany przez administrację.
  • Od dzisiaj nie będziecie musieli się obawiać o wiek swoich dorosłych koni, ponieważ one również starzeją się zgodnie z czasem rzeczywistym! Daje to więcej czasu na bawienie się ze swoim czterokopytnym przyjacielem i likwiduje dziury fabularne, które mogły powstać przez rozgałęzienie w postarzaniu. Nie lękajcie się jednak, źrebięta wciąż będą szybciej postarzane.
  • Nastąpiły zmiany w procesie krycia i ciąży, o których możecie przeczytać w ,,Kodeksie stajennym" oraz w ,,Finansach".
  • Drobne zmiany pojawiły się również w obrębie PD (tak tak, PD, nie j.t.  uznaliśmy, że PD jako jednostka powszechnie stosowana będzie bardziej intuicyjna i prostsza w operowaniu). Można o nich przeczytać w ,,O blogu"
  • Nastąpiły zmiany w formularzu. Punkt ,,Płeć" został zmieniony na ,,Płeć i zaimki". By uniknąć nieporozumień, prosimy o przesłanie administracji informacji o preferowanym wypełnieniu rubryczki.
  • Oprócz tego dokonanych zostało wiele kosmetycznych zmian, zalecamy zatem przejrzeć od nowa różne zakładki.
A teraz obiecany deser  jeśli w przeciągu najbliższych dwóch tygodni (od 29 listopada do 14 grudnia) napiszesz opowiadanie (w przypadku kilku liczy się pierwsze przesłane) za każde dodatkowe 150 słów dostaniesz aż 300 złotych, zamiast normalnych 100! Zwiększona zostanie również liczba PD za elementy treningu z koniem  z 2 PD na 5. Życzymy zatem weny i owocnej zabawy w naszym zrewolucjonizowanym jak po wizycie Magdy Gessler KJ Epona!

~ekipa SZAPULUT

sobota, 28 listopada 2020

Odejście Dalii

 Dzisiaj opuszcza nas Dalia Piasecka wraz z jej trzema końmi. Liczymy, że jeszcze kiedyś zdecydujesz się wrócić w nasze progi! 

woman in green and red plaid dress standing and cover her right eye with green leaf
Dalia Piasecka|16 lat i 10 miesięcy|-|Profeszjonal|ashuramaru61@gmail.com

Źródło
Horyzont|16 lat i 4 miesiące|Wałach|Bezpłodny|2 j.t.|Dalia P.

Źródło
Mon Cherie vel Rebel|6 lat i 2 miesiące|Klacz|Nie szuka|34 j.t.|Dalia P.

shallow focus photo of brown horse
Źródło
Evening Star|11 lat i 11 miesięcy|Wałach|Bezpłodny|18 j.t.|Dalia P.

czwartek, 16 lipca 2020

Od Felicji K. CD. Dalii P.

Po wejściu do akademika szybko przebrałam się w strój jeździecki przygotowany na dzisiaj. Był to zestaw składający się z błękitnej koszulki oraz bryczesów w niebieską kratę. Do tego granatowe sztyblety i pasujące sztylpy. Do kasku włożyłam rękawiczki. Po wejściu do stajni nie mogłam nie zauważyć małego zamieszania, jakie rozgrywało się przy pierwszych boksach. Może zamieszanie to zbyt pochopne określenie, jednak nie dało się ukryć, że coś zwracało uwagę kręcących się w okolicy ludzi. Gdy doszłam już do centrum wydarzeń, okazało się, że tak wielkim zainteresowaniem cieszyła się właśnie Dalia. Nowo poznana dziewczyna próbowała się dogadać ze swoją klaczą, co najwidoczniej średnio jej wychodziło.
 Pomóc ci jakoś?  zaoferowałam się od razu  Mogę ją przytrzymać, czy coś...
 Nie...  Klacz kłapnęła zębami, chwaląc się uzębieniem  A właściwie możesz. Tylko... Uważaj na nią.
Sama najpierw chwyciła jej kantar, po czym oddała łeb podopiecznej w moje ręce. Miałam wrażenie, że jeszcze więcej oczu skierowało się w stronę boksu numer 16. Nie zdziwiło mnie to, patrząc na fakt, że czterokopytna zbytnio się nie uspokoiła, choć z pewnością nie tańczyła po całym boksie.
 Chyba znalazłam bratnią duszę  prychnęłam, próbując utrzymać ją w ryzach.
 Skończone  westchnęła Dalia. Założyła swojej bestyjce ogłowie  Dzięki za pomoc.
 Nie ma sprawy. Jak ktoś cię toleruje, to się z nim trzyma, nie?  Uśmiechnęłam się promiennie.
Wyszłam z boksu, zostawiając kochanki w spokoju. Teraz czekał na mnie mój własny koń. Spojrzałam na bluzkę. Cudowną, świeżo kupioną i wypraną bluzkę... A przynajmniej taka była jeszcze przed chwilą. Teraz miałam na niej plamę końskiej śliny.
 To są jakieś żarty  Starłam wszystko na tyle, na ile mogłam. W duchu zmówiłam kilka paciorków, aby nie pozostał jakiś stały ślad. Kupiłam niebieską, nie zieloną, koszulkę z jakiegoś powodu!
Lekko wyprowadzona z równowagi zebrałam graty z siodlarni i podeszłam do czterdziestki. Blue od razu podniósł łeb i zarżał na powitanie.
 Cześć wielkoludzie... Jak miło widzieć, że nie jestem dla ciebie zwyczajnym NPC kręcącym się w okolicy  Pogłaskałam go po łysinie.
Wałach na szczęście był wręcz przeciwieństwem tego, co przed chwilą zastałam. Spokojnie czekał, aż skończę machać szczotkami, sam nawet się pod nie podkładał. Naprawdę uwielbiał wszelkie pieszczoty, do których zaliczało się też drapanie szczotką.
Dopięłam popręg na niebieskim czapraku (on przynajmniej nie miał plamy, jeszcze!) i zabrałam konia ze sobą na mniejszą halę. Liczyłam, że nikt inny nie wejdzie mi na trening, miałam jednak bolesną świadomość, że to mało możliwe. Jakiś wyjątkowo ranny ptaszek właśnie zsiadał z konia i wyprowadzał go na zewnątrz. Kiwnęłam głową w geście przywitania, nie chcąc wyjść na totalnego gbura. Minęłam parę i zatrzymałam się na kilka metrów za wejściem. Gdy drzwi zostały już zamknięte, odbiłam się od ziemi i władowałam w siodło. Bardzo podobało mi się podłoże i zastanawiałam się, jak będzie wyglądał na nim trening. Rozejrzałam się. Na hali znajdował się już drugi jeździec. Po szybkim rzuceniu oka, dotarło do mnie, że już gdzieś widziałam dzisiaj tego człowieka. Gdy zakręciła i zaczęła jechać przodem w moją stronę, machnęłam do niej ostrożnie, nie chcąc przestraszyć jej wierzchowca. Nie wiedziałam, na ile mogę sobie w jej obecności pozwolić.
 Hej. Dzisiaj bez skoków, nie przeszkadza ci to?  Podjechała do mnie.
 Nie, właśnie nie chciałam zaczynać pobytu tutaj od nie wiadomo jakich wyczynów. Połowa moja, połowa twoja?
 Tak, dobrze, że się rozumiemy.
Rozjechałyśmy się więc na dwie przeciwne części hali. Zaczęłam od rozgrzania konia w stępie. Zwyczajne patatajanie przed siebie, jakieś wężyki, kółka, potem wolty... Jak zwykle bardzo pilnowałam czasu. Zerknęłam na zegarek  jeszcze chwila i będzie 10 minut. Ruszyłam kłusem, powtarzając te same ćwiczenia, dodając przejścia między chodami. Zaczęłam w końcu i galopować, by niedługo poczuć, jak koń się rozluźnia. Postanowiłam ten trening poświęcić na jazdę na zgięciu, o którym niedawno przeczytałam. Poprosiłam Blue o duże koło w stępie. Trzymałam go na trochę dłuższej zewnętrznej wodzy i wewnętrznej łydce, nie pozwalając mu wpaść do środka. Gniadosz postanowił w tym momencie się trochę ze mną posprzeczać, nie dałam mu jednak dużo miejsca na cuda. Nie zajęło to długo, kiedy poddał się ćwiczeniu. Gdy wszystko zaczęło układać się jak powinno, zaczęłam bawić się ze zmienianiem wielkości koła. Po tym, jak poczułam, że zdecydowanie za długo kręcę się w jedną stronę, powtórzyłam wszystko w odwrotnym kierunku. Poklepałam konia w nagrodę za dobrą pracę. Zostało jeszcze trochę czasu do wykorzystania. Spędziłam go na kręceniu serpentyn w różnych chodach. Po ostatnich dziesięciu minutach stępu ponownie pochwaliłam konia i zeskoczyłam z grzbietu wałacha. Zobaczyłam zbliżającą się do nas Dalię z jej klaczą.
 I ty mówisz, że masz jeszcze trzy konie do ogarnięcia? Gratuluję zacięcia. Ja już nie czuję się najlepiej  westchnęłam, dodając swojej wypowiedzi wyrazu.
 Cóż, sama się czasem zastanawiam, co mnie podkusiło... Ale nie mogę narzekać, nie?
 Chyba nie  zgodziłam się  To... Do wieczoru filmowego?
 O ile wcześniej mnie nie wykończą  wskazała na stojącą obok kasztankę.
 Jasne... A są jakieś wytyczne co do ubioru?
 Nie, przyjdź w jakichś codziennych ciuchach.

~~

Codziennych ciuchach. Ha! Dla mnie nie ma granicy między codziennymi i bardziej eleganckim ubiorem. Z tej okazji wcisnęłam się więc w jedną z moich ulubionych vintage kiecek (niebieska w drobną kratę, z białymi guzikami i wstążką). Dorobiłam sobie do tego, średnio umiejętnie, ale jednak, dwa warkocze po bokach głowy i związałam je z tyłu. Wpięłam tam spinkę z dużym białym kwiatem. Poprawiłam na szybko makijaż, który zdążył rozmazać się w ciągu dnia. Do tego buty na płaskim obcasiku i mogę wyjść do ludzi! Wypełzłam ze swojego pokoju, przeleciałam przez obszerny dziedziniec. Z lekką obawą stanęłam przed drzwiami do budynku socjalnego. Zastygłam z ręką nad klamką. Tam są ludzie. Dużo ludzi. I ja ich nie znam. Przed dalszymi rozkminami ocaliła mnie znana twarz Dalii, która właśnie wyszła ze swojego domku. Stanęła obok mnie, w ręce dzierżąc dwie miski przekąsek.
 Otworzysz mi drzwi? Nie mam ręki.
Czując, że nie mam wielkiego wyboru, rozwarłam wrota piekieł i wczołgałam się z dziewczyną do środka. Przeszłyśmy przez korytarz, a zaraz potem do sali, w której kilka godzin wcześniej rozmyślaliśmy nad repertuarem na dzisiejszy wieczór. Teraz atmosfera była zgoła inna. W półmroku można było zauważyć walające się wszędzie pufy. Na spuszczonym ekranie wyświetlał się ekran. Za projektorem stała jakaś osoba, majstrując coś przy sprzęcie. W różnych miejscach walały się światełka, przez co sala nagrała przytulnego charakteru. Zauważyłam też, że zdecydowana większość ma na sobie jakieś luźne ciuchy, może nawet piżamy. Od razu przybrałam kolor rozkwitłej piwonii i zaczęłam żałować, że się tak wystroiłam. Co ty sobie myślałaś. Czasem powinnaś przestać być sobą na siłę.
 Siadasz?  Dalia poklepała miejsce obok siebie.
 Ta.
<Dalia?>

1063 słów
Elementy treningu z Blue

sobota, 27 czerwca 2020

Podsumowanie 12 rocznicy powstania Klubu Jeździeckiego Epony: Cz. 1

  Nadeszła upragniona przez nas (i zdecydowaną większość uczniów) sobota 27 czerwca, czyli dzień zakończenia i podsumowania niektórych konkurencji z trwającego eventu ^^
  Warto wspomnieć, że na rozgrzanie w poprzednią niedzielę 21 odbył się wieczorem bardzo miły chat grupowy. Poza tym czekaliśmy na losy na urodzinową loterię oraz opowiadania na temat przebiegu dnia otwartego w stadninie i samych zawodów zorganizowanych specjalnie z okazji rocznicy. Te pierwsze niestety w ogóle się nie pojawiły, ale to chyba z powodu zawirowań pod koniec roku szkolnego i tak dalej, mam rację? Bo owca byłaby smutna. Zawody przebiegły w serdecznej atmosferze, popartej ładną pogodą, poza tym oczywiście na wysokim poziomie, co widać po wynikach naszych klubowiczów*:

I miejsce: Robert Kabziński i White Chacco
II miejsce: Dalia P. i Mon Cherie vel Rebel
III miejsce: John O'Neill i Kelpie
 IV miejsce: Maria Pabińczyk i Divine Verse
 V miejsce: Julia Falkin i Płomykówka
VI miejsce: Ilona Wołyńska i Rudy Amaretto I
VII miejsce: Bartłomiej Linowski i Lucyfer
VIII miejsce: Stanisław Fabianowicz i Otomino
IX miejsce: Katarzyna Obrodzka i Farnas
X miejsce: Igor Kabalski i Pentagon
[...]

*Ze względu na sporą długość listy zdecydowałam się skrócić ranking do tych najważniejszych miejsc.

Zostało wstawione jedynie opowiadanie od Dalii Piaseckiej, w związku z czym nie ma rankingu nagród ani ankiety. W zamian za swoje starania otrzymuje ona pastę do strzałek, a Mon Cherie rzecz jasna +5 j.t.  

Obyśmy przy tworzeniu reklamy bloga zaobserwowali więcej zaangażowania...do zobaczenia, kochani! 

~Łowca much

czwartek, 25 czerwca 2020

Od Dalii P. - Towarzyskie zawody w skokach przez przeszkody i ujeżdżeniu, II Edycja

Powoli zaczynało do mnie chyba docierać, na co się zapisałam. Motylki fruwały mi w brzuchu z siłą wystrzelonego konfetti, wzrok utkwiłam w linii horyzontu za oknem, a myśli chaotycznie nachodziły mnie jedna po drugiej. O Cherie nie miałam powodu się martwić, te zawody miały być dla czystej zabawy, atmosfery, nie sprawdzenia umiejętności. Za to ja będę musiała położyć się dziś najwcześniej o dwudziestej drugiej (czyli wcześniej niż zwykle), następnego dnia wstać może trochę po piątej i pracować na najwyższych obrotach do rana. Ta drobna niedogodność nie zmieniała jednak faktu, że nadchodziły jedne z najlepszych dni w roku, pełne radości, wspomnień i ognia, a zawody były pierwszą częścią tego święta. Na szczęście później będę miała kiedy to odespać.
Szybko dokończyłam śniadaniową sałatkę, wrzuciłam naczynia do zmywarki i poszłam na górę do swojego pokoju gdzie puściłam muzykę ze słuchawek i nucąc pod nosem Phoenixa zagłębiłam się w lekturę z ornitologii. Zanim się obejrzałam, minęła dziesiąta - występy w naszej klasie L1 zaczynały się bodajże o 11:30. Zmieniłam tylko spodnie i założyłam sztyblety, na dworze było ciepło i słonecznie. Nawet za bardzo jak dla mnie, zimnokrwistego gada, ale na parkurze lepsze to niż ściana deszczu i ciemność. Kiedy weszłam do stajni od razu powitało mnie głośne rżenie Rebel, jak zwykle doskonale wyczuwającej unoszącą się atmosferę rywalizacji. Skierowałam się jednak najpierw do siodlarni po potrzebny sprzęt. Myjki w stajni okazały się tym razem zajęte; ludzie z zewnątrz wypełnili wszelkie luki i zakamarki w stadninie, aczkolwiek zawsze wolałam konkursy otwarte od wewnętrznych. Człowiek czuł jakiś większy prestiż. Odłożyłam więc rzeczy przy zewnętrznej myjce i wróciłam po Cherie. Pocałowałam ją w pysk i powoli wyprowadziłam z boksu, szepcząc do ucha klaczy uspokajająco. Niestety, na miejscu czekała mnie przykra niespodzianka.
— Przepraszam, ale to ja tutaj stałam. - zwróciłam się do młodego mężczyzny z gniadym wałachem, raczej przyjezdnego niż klubowicza.
— Naprawdę? Nie zauważyłem. - mruknął lekceważąco. Przewróciłam oczami. Nie cierpię takich typów, ale jeszcze bardziej marnowania czasu.
— To może przynajmniej odda mi pan mój sprzęt? Jeśli łaska. - uśmiechnęłam się lekko widząc, jak Rebel kuli uszy w stosunku do obcego. - Mądra dziewczynka. - szepnęłam tak cicho, by tylko ona mogła mnie usłyszeć. Nieznajomy zdziwiony moją uległością ruszył powoli w stronę worków i rzędu.
— Spokojnie... Bez pana, wystarczy Robert. Możesz mówić mi Robi. - trajkotał z nadzieją na zmianę kamiennego wyrazu mojej twarzy. Niektórzy faceci naprawdę mają kobiety za idiotki. Po dłuższej chwili ciszy, stojąc na szczęście z rękami unieruchomionymi pod górą sprzętu, spytał: - Gdzie to zanieść? - Mmm, no gdzie by cię tu przeciągnąć... 
— Na dziedziniec. - odwróciłam głowę tylko raz, by upewnić się, że mężczyzna podąża za nami. Szybko przywiązałam klacz do ogrodzenia, po czym z lakonicznym ,,dziękuję" wzięłam ekwipunek i odłożyłam w odpowiednie miejsce.
— Może pan wracać do swojego. - oznajmiłam, nie spodziewając się raczej odpowiedzi.
— White Chacco, po Wilhelmie. A twoja?
— Po śwince pepie. - mruknęłam, szorując jedną z wczorajszych zaklejek na łopatce. ,,Robi" parsknął śmiechem, ale chyba nie miał już nic więcej do powiedzenia. Wreszcie mogłam w spokoju wyszczotkować wierzchowca. Oporządzanie, mimo dłuższego czyszczenia, poszło mi sprawnie i jeszcze na stosunkowo długo przed rozpoczęciem swojej klasy znalazłam się na rozprężalni większej hali. Do zwykłych treningów zdecydowanie lepszy był zewnętrzny maneż, ale na zawody hala była jak znalazł. Pracownicy kończyli właśnie ustawiać przeszkody, głównie 80, 90. Przestrzeń powoli zapełniała się końmi i jeźdźcami najróżniejszej maści; udałam, że nie zauważyłam machania mężczyzny na gniadym wałachu z charakterystycznymi nausznikami i pogalopowałam dalej na pierwszą przeszkodę. Skupiłam się na perfekcyjnej pozycji i technice, tak, by nie przeszkadzać klaczy w wykonaniu zadania. Pokonała ją z taką łatwością, jakby to był ledwo oderwany od ziemi drąg. Upomniałam się mimo to w myślach, by nie tracić czujności. Pycha zawsze kroczy pierwsza przed upadkiem, przekonałam się o tym nieraz.
W końcu rozległ się dzwonek i wywołanie pierwszego jeźdźca, czyli mojej osoby. Wjechałam na plac energicznym, zebranym kłusem, kontrolując nie za mocne zgięcie w potylicy, jednak Cherie prezentowała się wspaniale, wyczuwając moją pewność siebie i rozluźnienie. Tym razem starałam się nawet nie myśleć o wiwatującym tłumie z boku, kciuku do góry mamy, a parkur zamienić w plac zabaw. Siedem przeszkód, jedna koperta, cztery stacjonaty, jeden okser, jeden triplebarr. Z podświadomości wychynęła Puppet song, jak znalazł. Przeszłam do galopu i nakierowałam konia prosto na pierwszą stacjonatę. Po gładkim skoku, a może raczej locie, skręciłam ostro na kolejną, aby uzyskać jak najlepszy czas. Skupiłam się na szybkości przejazdu, raz tylko musiałam powstrzymać Rebel od zbyt prędkiego najazdu. Na koniec niski triplebarr, i wśród burzy oklasków i gwizdów od przyjaciółek dojechałam do mety, gdzie zwolniłam do kłusa. Nie było czasu się przyglądać ani zastanawiać nad występem, wiedziałam jednak, że był on bezbłędny i chyba dobry czasowo, chociaż na pewno znajdą się lepsi - przynajmniej taką miałam nadzieję. Trochę by to było nie fair, jako domownik zgarniać nagrody... W każdym razie dobrze się bawiłam, i to się liczy. Już na rozprężalni pochwaliłam klacz i przeszłam do rozstępowania. W konkursie ujeżdżenia miałam jechać jako jedna z ostatnich amazonek, więc schowałam Cherie do boksu na odpoczynek pomiędzy konkurencjami i sama wróciłam żwawo na trybuny, by w tym czasie obserwować skoki.
Ogólnie rzecz biorąc poziom okazał się wysoki; niestety, mój Robi okazał się równie wybitnym jeźdźcem i ukończył bez jednej zrzutki. Jedynym wyjątkiem był wjazd nastolatki na kasztanowatym ogierze - fantastycznie zbudowany, spokojny, doświadczony... w przeciwieństwie do właścicielki, szarpiącej za wodze i telepiącej się w siodle jak worek ziemniaków, co najgorsze, trzepiąca batem na prawo i lewo. Dyskwalifikacja po trzech przeszkodach. Najprawdopodobniej hajsiaści rodzice + mała gówniara + świeżo kupiony wierzchowiec za miliony, którego jeszcze nie zdążyli zepsuć. Człowiek już tyle razy widział takie obrazki, ale i tym razem poczułam silne ukłucie sprawiedliwości i mało nie trzepnęłam dziewczyny, gdy naburmuszona sprowadzała wierzchowca.
Ponownie wróciłam do boksu i osiodłałam swojego rumaka, na rozprężalnię weszłam mniej więcej w połowie czworoboku L. Na spokojnie rozgrzałam Rebel, pilnując głównie prawidłowego wygięcia, co nie było wbrew pozorom prostą sprawą. Czworobok był nie tyle większym wyzwaniem, co mniej naturalnym dla nas środowiskiem na dziś. W końcu nadeszła nasza kolej. Wjechałam stępem pośrednim, ukłoniłam się na środku, po czym odjechałam i w narożniku przeszłam do zebranego kłusa. Na dłuższej ścianie go wydłużyłam, korygując lekko wygięcie. Na razie Cherie spisywała się świetnie. Zrobiłyśmy bardzo dobrą woltę, po czym wróciłam na ścianę i skróciłam wykrok. W następnym narożniku zaczął się galop roboczy, na szczęście od razu na dobrą nogę. Potem półwolta, niestety wyszła trochę krzywa, i kontrgalop. Przejście do kłusa, na dłuższej ścianie żucie z ręki. Kolejny element - ustępowanie od łydki, dwa razy, na prawo i lewo. Przy jednym klacz nie zgięła się dostatecznie i nieco zwolniła. Na koniec jeszcze rundka galopu, wyjazd zebranym kłusem na środek, ukłon. Poklepałam przyjaźnie wierzchowca, ustępując miejsca kolejnemu zawodnikowi, chłopakowi na siwym koniu. Ogólnie rzecz biorąc Cherie była dość rozluźniona i grzeczna, i to mnie satysfakcjonowało. Teraz już po rozsiodłaniu puściłam klacz na łąki, na zasłużony odpoczynek. Uśmiechnęłam się, patrząc na Rebel galopującą do swoich towarzyszek. Kilkanaście lat patrzenia, a ten widok ani trochę mi się nie znudził.
~~Trochę czasu później~~
Nie no, spoko, nie miałam zamiaru wygrywać... ale żeby ten palant zajął pierwsze miejsce?! Hej, świecie, to naprawdę nie jest miłe, ani fair. Stałam tuż obok niego, na drugim, najdalej jak to możliwe. A jutro powtórka przy odbieraniu nagród. Ale, takimi nie warto się przejmować. W ujeżdżeniu byłam czwarta, co szczerze mówiąc było dla mnie miłym zaskoczeniem. Kolacja odbyła się w uroczystym nastroju, przy omawianiu planów na kolejny dzień. Padłam na łóżko zmęczona, ale szczęśliwa.

1220 słów
Mon Cherie vel Rebel, zawody

niedziela, 21 czerwca 2020

Chat grupowy, serdecznie zapraszamy! ^^

W ten wyjątkowy wieczór liczy się już tylko jedno - ostatecznie 12 Rocznica powstania Klubu Jeździeckiego Epony to nie byle co! Impreza trwa w najlepsze, a im bliżej wieczoru, tym robi się ciemniej, goręcej i przyjemniej... Konie też już czują co się święci, a może tylko wywąchały przysmaki w kieszeni? Kto wie, można by powiedzieć, że ta noc będzie z pewnością niezapomniana, ale biorąc pod uwagę obecność pewnych lotnych substancji, bardziej odpowiednim określeniem będzie ODLOTOWA!
Zapraszamy wszystkich blogowiczów i nie tylko do zabawy! Śmiało, wystarczy że w komentarzu opiszesz krótko swoją postać i dołączysz do pisania na jednym z chatów, na początek najlepiej w okolicach dziedzińca ;). Ale przedtem poświęć proszę jeszcze chwilę na przeczytanie kilku poniższych reguł:
  1. Możliwe jest posiadanie tylko jednej, w pełni uczłowieczonej postaci - niestety, furry i inne mieszanki odpadają. Z naszym człowiekiem mogą przyjechać max. 2 konie.
  2. Postać opisujemy mniej więcej dwoma - trzema zdaniami w komentarzu pod postem.
  3. Następnie rejestrujemy się na eventowym chacie za pomocą imienia i pierwszej litery nazwiska postaci.
  4. Członkowie bloga nie muszą koniecznie kierować swoją oryginalną postacią.
  5. Wypowiedź postaci - Zdanie zaczynane dużą literą i kończone kropką, np. Dobrze cię widzieć. Twoja wypowiedź - Zdanie zaczynane i kończone falką, np. ~Muszę już kończyć~ Myśl postaci - Zdanie pisane w cudzysłowie, np. 'Normalnie z nimi nie wytrzymam' Czynność postaci - Zdanie zaczynane i kończone gwiazdką, np. *Przekrzywił lekko głowę*
  6. Wszystko, co się tu wydarzy nie ma wpływu na fabułę w opowiadaniach, aczkolwiek apeluję o odrobinę wstrzymania i nietworzenie rzeźb z czaszek innych imprezowiczów XD
Aktualni uczestnicy:
Dalia Piasecka - dziewczyna z krótkimi, jasnobrązowymi włosami wychodzącymi nieco spod kwietnego wianka, w wiśniowej sukience. Wszędzie jej pełno, pomaga przy organizacji imprezy, a po więcej szczegółów to zapraszam do zakładki ,,jeźdźców" :)
Felicja Weronika Kaszuba - prawie szesnastoletnia dziewczyna z klubu. (zapraszam do jej forma :*). Posiada tu jednego wałacha, gniadego skoczka Blue. Oboje w wiankach z maków i chabrów, dziewczyna w staroświeckiej czerwonej sukience i pasujących butach.
Kasia Chodura - niska kobitka z krótkimi, ciemnymi włosami lekko zasłoniętymi przez wianek z mniszków lekarskich. Ubrana w żółtą sukienkę wystylizowaną na lata 80 z wiecznym uśmiechem na twarzy. (Zapraszam do forma >:3)
Mirabela Sikora - ubrana w przewiewną, kremową suknię
 Adulara Piskorz - dziewczyna z farbowanymi białymi włosami. Ubrana w tank top z czachą i czarno-czerwoną koszulą obwiązaną wokół pasa. Na nogach goszczą podarte spodnie i glany
Dziedziniec i okolice

Wiata z ogniskiem, przy jeziorze
Las

Copyright © Szablon wykonany przez My Pastel Life