Padłam jeszcze w pełnym stroju jeździeckim i z kaskiem w ręku na łóżko pod ścianą, na szczęście zaścielone białym, puchatym kocykiem z czerwonymi ornamentami, chyba celtyckimi - jakoś nigdy tego nie sprawdziłam. Chwilę poświęciłam na rozkoszowanie się świetlnymi refleksami na suficie i miękkością futerka Enigmy, która właśnie wstała ze swojego legowiska w kącie pokoju i ocierała się o moją łydkę. Powoli wstałam i przebrałam się w lekki, wiązany podkoszulek i dżinsy. Założyłam też bransoletkę i kolczyki zdjęte do jazdy, po czym pochowałam skarpetki i inne rzeczy na ich miejsce. Wreszcie wzięłam z półki zestaw książek do matmy, rozłożyłam na stole przybory i z cichym westchnieniem zabrałam się za powtarzanie funkcji. Egzamin już tuż-tuż, a mnie coraz bardziej opuszczały chęci do ciągłego wyliczania iksów... Może na serio powinnam dać sobie spokój przez te ostatnie dni? Może zmniejszę ilość zadań. Pocieszający był fakt, że po matematyce został mi już tylko angielski, którego używam na co dzień. Otwierałam właśnie notatnik, kiedy usłyszałam z dołu dzwonek, a zaraz po nim sakramentalne: Dalia, możesz otworzyć?!. Jako wierny odźwierny zbiegłam na dół i otworzyłam dość zamaszyście drzwi. W progu stał młody mężczyzna, na oko koło dwudziestki, raczej szczupły brunet, w luźnej kurtce khaki, wpatrujący się we mnie z szerokim, choć nieśmiałym uśmiechem. Pasza, nowy sponsor, sanepid...? Nie miałam pojęcia, kto w tej chwili miałby powód do fatygowania się na samą górę. Nieznajomy nie wyglądał na chętnego do rozpoczęcia dialogu, toteż przejęłam inicjatywę.
— Em... Dzień dobry. W jakiej sprawie pan przychodzi?
— Dzień dobry, chciałbym się zapisać do klubu. - odparł jednym tchem. W duchu zrobiłam facepalm. Drugi, trzeci raz w tym roku? Ale wciąż w porównaniu z poprzednim jest jakiś postęp.
— A, to nie tutaj. Zapisy przyjmowane są w socjalu, o tam. - wskazałam ręką czarno-biały budynek obok.
— Aha. Przepraszam za fatygę. - zreflektował się mężczyzna, przeciągając dłonią po włosach.
— Nic się nie stało. Powodzenia. - dodałam, gdy zbierał się do odejścia. Zamknęłam powoli drzwi.
— Mówiłam ci, że trzeba zrobić tabliczkę ,,Kandydatom do klubu wstęp wzbroniony!". - mruknęłam do mamy, kiedy wyszła z pokoju. Kobieta machnęła tylko ręką.
— Ech, nie przesadzaj... możesz już wracać do walenia w klawiaturę. - uśmiechnęła się, nalewając sobie herbaty.
— Ha, no tak, przecież jestem przykuta do kompa dwadzieścia cztery na dobę. Dzięki. - prychnęłam w odpowiedzi, jednak odwzajemniłam gest i wróciłam do siebie.
<Emil? :)>
375 słów
Brak elementów treningu z koniem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz