Szłam spokojnie w kierunku budynku socjalnego, kiedy wpadłam na nieznajomą, a raczej to Axel, w teorii pies stróżujący, zamierzał zacząć się do niej łasić, równocześnie poszczekując radośnie. Pozostawała nam jedynie wiara w Cynamona albo w to, że psy wyczuwają złych ludzi. Jedno i drugie. Dziewczyna nie wyglądała na zachwyconą, więc chwyciłam owczarka za obrożę i odciągnęłam go od niej. Właściwie, to chyba widziałam ją tutaj poprzedniego dnia...
— Hej, nie przyjechałaś tu przypadkiem wczoraj? - spytałam, lustrując ją wzrokiem. Nie wyglądała na bogatą lansiarę, ale szarą myszką też nie jest, skoro stać ją na korzystanie z naszych usług. Miała jasną karnację z mnóstwem znamion, przykrytych ledwo widocznym makijażem, oczy piwne, a twarz okoloną długimi, kręconymi, brązowymi włosami. Figurę miała przeciętną, nie w stylu talii osy, ale też niezbyt puszystą. Miała na sobie wygodne legginsy, cienki kardigan, czarne buty i idealnie przełamującą resztę krwisto-czerwoną koszulkę. Ma niezły gust.
— Em... To znaczy tak, przy... przyjechałam tu wczoraj. Jesteś tu stałym bywalcem, czy coś? - dodała na koniec już nieco pewniej.
— Trudno, żeby nie. Moja matka jest właścicielką tego wszystkiego. - odparłam zwyczajnie, może z lekką nutą dumy w głosie, wykonując ręką gest obejmujący wszystko dookoła nas. Jak na razie był to mój jedyny ruch w rozmowie, za to dziewczyna cały czas robiła coś ze swoimi dłońmi, jakby miała ADHD, ale nie zwracałam na to zbytnio uwagi.
— Oł... Rozumiem. - pokiwała głową. - Felka. - wyciągnęła w moją stronę rekę. - A ty, mości panienko? - trochę zdziwiona, ale uścisnęłam przyjaźnie jej dłoń. 100% human.
— Dalia.
— Ładne imię. - zauważyła szczerze, uśmiechając się lekko. Zapadła chwila krępującej ciszy. - Jak się wabi? - rzekła, spoglądając w stronę psa.
— Axel. Spokojnie, nie gryzie. - dodałam. Wtedy dziewczyna bez większego wahania zaczęła głaskać owczarka, co przyjął z entuzjazmem.
— Spieszysz się gdzieś? Nie chcę cię zatrzymywać... - mruknęłam. Właściwie to sama miałam więcej powodów do pośpiechu: dzisiaj miałam w planach popracować z czterema końmi.
— Nie, skądże. - odparła prędko Felka.
— W takim razie, może masz ochotę pomóc nam wybrać film na wieczór? Nie wiem, czy widziałaś ogłoszenie w akademiku, zamierzamy dzisiaj urządzić wieczór kinowy. - zagaiłam, mając nadzieję, że we czwórkę pójdzie nam łatwiej. Zazwyczaj o filmach potrafiłyśmy z Julką dyskutować godzinami, a może uda mi się wyrwać wcześniej do stajni.
— To super! Chętnie. - pokiwałam głową z uśmiechem, po czym pokazałam, aby podążała za mną. Weszłyśmy do socjalu, przywitałyśmy się z sekretarką, układającą za ladą jakieś dokumenty, po czym przeszłyśmy do ogromnego salonu. Mniej więcej pośrodku stała już moja przyjaciółka z Gabem, chłopakiem z akademika, przeglądając na telefonie produkcje. Marika kiwała się na pufie w przód i w tył, marudząc coś o Jappeloup'ie.
— Hej. - odezwali się niemal równocześnie.
— Cześć. - odparłam, a chwilę potem zawtórowała mi Felka. - Macie już coś na oku? - spytałam, przenosząc wzrok na wyświetlacz na którym widniała strona vod z filmami akcji.
— Stary, dobry pitbull zawsze na topie. - oznajmił pewnym siebie tonem Gabriel.
— No, możemy puścić jeden odcinek. I znalazłam coś takiego. - Julka przekazała mi telefon. ,,Mustang", z 2019, oceny raczej średnie, ale...
— Nie sądziłam, że istnieje jeszcze jakiś film o koniach, którego nie obejrzałam. - parsknęłam lekko śmiechem, po czym zwróciłam się do nowej znajomej, aby nie czuła się kompletnie wykluczona z towarzystwa. - A ty, Felka - rzekłam z wahaniem, ale skoro się tak przedstawiła... - co polecasz?
— Hm...jak lubicie filmy akcji, to ,,Faceci w czerni" na bank. Albo ,,Nietykalni", ,,Hobbit", ,,Gwiezdne wojny"...
— Nieeee. - mruknęłam, słysząc ostatni tytuł.
— Niby czemu? - moja towarzyszka przechyliła lekko głowę ze zdziwieniem. - Ech, ci potterowcy. - dodała pod nosem.
— Ale reszta jak najbardziej. Marika! ,,Faceci w czerni" czy ,,Hobbit"? - krzyknęłam do siostry po drugiej stronie pokoju.
— Jak będzie ,,Jappeloup", to może być i ,,Hobbit". - odparła pogodnie, ale w rzeczywistości świdrując mnie wzrokiem.
— Możesz obejrzeć sobie swojego Jappeloup'a w domu po raz tysięczny, a my usiądziemy przed Hobbitem. - pozostali mimo woli parsknęli śmiechem.
— To po co się mnie pytasz? - odgryzła się od razu Marika z niewzruszoną miną. Przynajmniej jest mądrzejsza niż większość tych odpicowanych koniareczek, które przyjeżdżają do klubu żeby skakać 3 metry na swoich mustangach prosto z prerii.
— Ok, to chyba mamy wszystko ustalone. Bierzemy pierwszą część, a jak starczy czasu, to może i drugą uda się obejrzeć...
— Tak, zaraz, tylko zapiszę. - mruknęła Julia, zapisując w notatniku tytuły. - Świetnie.
— To co, widzimy się wieczorem o 20? - wszyscy zebrani pokiwali głowami. Gabe pożegnał się i wyszedł, moja siostra poszła w jego ślady.
— Ja też muszę już iść, nauczanie zdalne i te sprawy. - uśmiechnęła się boleśnie moja przyjaciółka. Przytuliłyśmy się na pożegnanie, i zostałam sama z Felicją.
— Dzięki za pomoc. - rzekłam, by jakoś przerwać milczenie, kiedy szłyśmy w stronę wyjścia.
— Ach, nie ma za co. - odparła, machając niedbale ręką. Spojrzałam ukradkiem na zegarek; trochę po 9:30.
— Idę do stajni. - poinformowałam, gdy znalazłyśmy się już na dziedzińcu i lekki, lecz zimny wiatr z północy rozwiewał nam włosy. W dodatku nadciągały z tej strony szare, ciężkie chmury, co zwiastowało upragniony od wielu tygodni deszcz, a zarazem trening na hali. Na podwórzu pomiędzy stajennymi pojawili się już pierwsi jeźdźcy siodłający swoje konie, a Nysa i Jelly śmigali między ich nogami, rozglądając się za posiłkiem.
— Ok. W sumie, ja też powinnam się zająć Blue. - stwierdziła dziewczyna i skierowała się z powrotem do akademika. Z jednej strony odetchnęłam z ulgą i ruszyłam energicznym krokiem ku siodlarni, rozkoszując się wonią świeżego siana i końskiej sierści, zapachem mojego dzieciństwa. Umieściłam ekwipunek na drążku w ścianie boksu i wyjęłam z worka szczotki Mon Cherie - jak zwykle, codzienny trening zaczynałam z kasztanką odkąd zauważyłam, że ranek to również jej pora największej aktywności. Tym razem nie chciało mi się wszystkiego wynosić na zewnątrz, no i aura nieprzyjemna...to postanowiłam oporządzić klacz w boksie. Oczywiście ta mając widzów w postaci stajennych i nie tylko, zaczęła się wygłupiać więcej niż zwykle.
<Felka, tudzież Najmi?>
934 słowa
Brak elementów treningu z koniem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz