Niemrawo wyglądające zza
zmarniałych kłosów pierwsze promienie bijące wiązkami od złocistej
tarczy, nikle oświetlały okolicę naszpikowaną ciszą i pokrytą mleczną
płachtą mgły.
Słońce ledwo wychylało się zza horyzontu,
sygnalizując za pomocą owego błogiego poranka, że czeka nas kolejny
jeden z wielu istotnych albo niemalże zbędnych, zlewających się z tłem
dni wlewających w nasze serca dodatkowe poczucie obojętności. Kolejna
szansa, karmienie tłumu bezsensowną nadzieją, iż zawsze można zacząć od
nowa i porzucić całą swoją dotychczasową historię jako jednostki
budowaną przez lata wraz z reputacją. Przed chwilą jeszcze w rękach
dzierżyłam delikatnie pożółkłe fotografie przedstawiające najbardziej
ulotne chwile, które w jednej z nich zostały zniszczone i
pozostawione na zabawę wichrowi i czekające na powolny rozkład, kiedy
nawet traktujący je najbardziej symbolicznie będą chcieli zapomnieć, że
kiedykolwiek byli tacy szczęśliwi. Że w ogarniającej ich bańce euforii
znalazło się też miejsce na skrajny idiotyzm we wspomnieniach zacierany
stopniowo przez pozostały wstyd. Wyciągnęłam nieśmiało przed siebie dłoń
na widok powolnie, niemalże smętnie opadające na ziemię kawałków tych
sentymentalnych zdjęć. Odłamków mojej przeszłości. Moje rozmyślania
przerwała dziewczyna o wyglądzie eskimoski, która ze stoickim spokojem
zdawała się taksować mnie wzrokiem od dobrych paru chwil z oczami wręcz
wydzierającymi się "ekolodzy Cię zniszczą". Dosiadała ona wierzchowca
zachowanym w tonie dojrzałych kasztanów o przenikliwym wzroku, śledzącym
każdy mój ruch. Moją szczególną uwagę zwróciła jego zwisająca niczym
zwiędłe pąki róż hebanowa grzywa, mimo wszystko niewątpliwie dodająca
mu uroku i komponująca się z mleczną odmianą obejmującą przestrzeń
między jego czołem, a sprawiającymi wrażenie niezwykle miękkich-
chrapami.
-Cegiełka- usłyszałam niski głos, który miał odbijać
się jeszcze wielokrotnie w przestrzeni mojej głowy niosąc za sobą
jeszcze większą pustkę w umyśle, nim przetworzyła go moja świadomość.
Wbita w ziemię wzięłam głęboki oddech, rozpaczliwie przerywając ciszę,
która wyraźnie napawała dyskomfortem mojego rozmówcę, po czym wydukałam
niewiele znaczące zdanie, będące zlepkiem słów, które jako pierwsze
nawiedziły mnie w formie myśli.
-Tak... była tu taka jedna...
chyba nawet wciąż tu stoi- uśmiechnęłam się krzywo, co w ostatecznym
rozrachunku mogło powiększyć niezręczność całej sytuacji.
<Felicja? ;3>
Brak elementów treningu z koniem
383 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz